Gdy
samolot linii Moskwa-Tokio dotknął kołami pasa startowego, w budynku lotniska
panowała atmosfera zniecierpliwienia. Samolot bowiem wylądował z godzinnym
poślizgiem, toteż całe the GazettE oraz Alyson nie byli w zbyt radosnych i
pokojowych nastrojach. Było im duszno, niewygodnie, a na dodatek musieli
przesunąć wszystkie swoje plany. Aoi, ubrany w szykowny garnitur, białą koszulę
oraz świeżo wypastowane czarne półbuty, obserwował resztę z kpiącym uśmieszkiem
na twarzy.
-
Nie
rozumiem, po co ten cały patos – rzekł w końcu z bolesną miną, wskazując palcem
bukiet bzów, trzymany w dłoni przez Rukiego. – Czyście się wszyscy w niej
zakochali?!
-
Taaak,
i to powiedział facet, który jako jedyny wcisnął się w garniak – odparował
Reita.
-
Och,
przepraszam, myślałem, że przyjechaliśmy powitać prezydenta i jego małżonkę –
westchnął teatralnie gitarzysta. – Ale nie! To tylko Kai, a za nim, jak wierny
pies, Egao! – wykrzyknął zirytowany. – Znowu Kai nie będzie miał na nic czasu,
bo będzie się nią zajmował – warknął i zapalił papierosa, a potem mocno się nim
zaciągnął.
-
Weź
przestań – warknął Ruki, uciskając palcami nasadę nosa.
-
Ale
co przestać? – spytał Aoi z niewinnym wyrazem twarzy. – Ja przecież nic nie
robię! Ja tylko chcę wam uświadomić, że Egao jest wredną, dwulicową…
-
Daj
spokój! – krzyknął Uruha. – Nie mam zielonego pojęcia, co w ciebie wstąpiło!
Czemu jesteś wobec niej tak nieprzyjemny? Zrobiła ci jakąś krzywdę czy coś?
Choć szczerze wątpię, bo prawie w ogóle…
-
Tak.
Zrobiła. – powiedział ostrym tonem Aoi.
-
Ou.
– jęknął zdziwiony gitarzysta. – Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem.
Nagle nastąpiła cisza. W powietrzu dało się wyczuć, że każdy chce zadać czarnowłosemu gitarzyście to samo pytanie. Ten, jak rażony prądem, zgasił papierosa o posadzkę, odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku wyjścia.
Nagle nastąpiła cisza. W powietrzu dało się wyczuć, że każdy chce zadać czarnowłosemu gitarzyście to samo pytanie. Ten, jak rażony prądem, zgasił papierosa o posadzkę, odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku wyjścia.
-
EJ!
A ty dokąd?! – krzyknął oskarżycielsko Reita.
-
Do
domu! Nie zamierzam tu stać jak ten palant w garniturze – odparł Aoi ze
sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy. – Pozdrówcie Egao ode mnie! –
krzyknął przesadnie słodkim tonem i zniknął za drzwiami wejściowymi.
Reszta obserwowała go z rosnącym niedowierzaniem, póki nie zniknął z pola ich widzenia.
Reszta obserwowała go z rosnącym niedowierzaniem, póki nie zniknął z pola ich widzenia.
-
Wow.
– westchnął basista ze zdziwieniem. – Co go ugryzło? Wiecie, co się z nim
ostatnio dzieje? – rzucił pytanie jakby w przestrzeń, a wszyscy jak jeden mąż
potrząsnęli przecząco głową. Jeden Ruki chwilę potem opuścił wzrok, jakby
zrobił coś złego. To był dla Reity znak, że wokalista coś ukrywał.
- Ruki… - zaczął z dezaprobatą. – Bo się pogniewamy - pokręcił głową.
- Ruki… - zaczął z dezaprobatą. – Bo się pogniewamy - pokręcił głową.
-
Co?
– jęknął zdziwiony – Czy ja coś zrobiłem źle? – spytał z miną niewiniątka.
-
To
zależy od kalibru tajemnicy, którą ukrywasz – odparł basista z cwaniackim
uśmiechem.
-
Co?
Ja nic nie ukrywam! – prawie krzyknął wokalista z miną desperata.
-
Taka-chan
– powiedział ostrzej blondyn z opaską na nosie – Nie rób ze mnie palanta,
dobra? Za długo się znamy, bym ci uwierzył.
Niższy blondyn przygryzł wargę. Dla wyższego był to znak, że miał rację.
Niższy blondyn przygryzł wargę. Dla wyższego był to znak, że miał rację.
-
No
dobra. – jęknął zrezygnowany – Chodzi o to, że…
-
Przyjechali!
– krzyknęła nagle Alyson z szerokim uśmiechem.
-
Heeeej!
– krzyknęła wesoło Egao, rzucając się dziewczynie w ramiona. – Jak się za tobą
stęskniłam… - wyszeptała prosto w jej włosy.
-
Mademoiselle,
proszę przyjąć ode mnie ten skromny bukiet – rzekł swym szarmanckim barytonem
Ruki i, kłaniając się, wręczył jej kwiaty. Ta aż pisnęła z radości.
-
Dziękuję!
Jest piękny! – krzyknęła wesoło i z całej siły uścisnęła wokalistę. Ten kątem
oka wyłapał spojrzenie Kaia. Wyrażało ono całą gamę uczuć nieprzyjemnych, jakby
tylko i wyłącznie instynkt samozachowawczy nie pozwalał mu na zamordowanie z
zimną krwią blondyna.
-
Ej,
Kajtowaty, co to za mina? – spytała Alyson. – Coś się stało?
-
Co...?
– jęknął rozkojarzony perkusista i dosłownie sekundę później uśmiechnął się
szeroko. – Nie, nic się nie stało. Jestem po prostu zmęczony.
Egao, uścisnąwszy Uruhę i Reitę, przyjrzała się liderowi badawczo. Była na sto, nie, na dwieście, a nawet na pięćset procent pewna, że on łgał. Jego uśmiech był zbyt sztuczny.
”Ot, odbija mu na starość”, skonstatowała z lekceważeniem.
Egao, uścisnąwszy Uruhę i Reitę, przyjrzała się liderowi badawczo. Była na sto, nie, na dwieście, a nawet na pięćset procent pewna, że on łgał. Jego uśmiech był zbyt sztuczny.
”Ot, odbija mu na starość”, skonstatowała z lekceważeniem.
-
Chodźmy,
ja też jestem zmęczona – stwierdziła i ziewnęła. – Jedyną rzeczą, jaką mam
ochotę dzisiaj zrobić, jest wskoczenie do łóżka.
-
Jakie
wskoczenie do łóżka, moja droga? – odparł z niedowierzaniem Uruha i uśmiechnął
się przeciągle. – Idziemy na imprezę! – krzyknął roześmiany i zaczął seksownie
poruszać biodrami.
-
O
nie. – stwierdziła kategorycznie Alyson. – Nie, nie i jeszcze raz nie. Po
pierwsze, Egao i Kai są zbyt zmęczeni po podróży i zasługują na porządny
odpoczynek. Po drugie, nie zapominaj, że jutro idziemy wszyscy do pracy. Po
trzecie, nie zamierzam po raz tysięczny ściągać nawalonego w trzy dupy ciebie z
kolan jakiejś striptizerki. – stwierdziła z przekąsem, czemu towarzyszyły
gromki śmiech reszty i przepraszający uśmiech jej chłopaka.
-
No
okay, okay, poddaję się – rzekł zrezygnowanym tonem gitarzysta, unosząc w tymże
geście ręce. – Ale nie zapominaj, Egao, że my MUSIMY iść na imprezę! – puścił
do dziewczyny perskie oko i uśmiechnął się szeroko, a zielonooka odpowiedziała
mu tym samym.
-
Ej,
o co mu chodzi? – szepnął brunetce do ucha Lider, na wszelki wypadek kładąc
dłonie na jej ramionach. To był dla niego gest ochrony.
-
To
długa historia – machnęła ręką Egao i uśmiechnęła się lekceważąco, a perkusista
spojrzał na nią podejrzliwie. – Kiedyś ci opowiem.
-
Mam
nadzieję, że to nic strasznego.
-
Na
pewno nie na tyle, żebyś się moczył w nocy – stwierdziła zielonooka i zaczęła
się śmiać.
-
Bardzo
śmieszne, doprawdy… Ja tu staję na głowie, żeby cię chronić, a tu co? Jakieś
balety sobie urządzasz z tym napalonym pajacem!
-
EJ!
– krzyknął oburzony Uruha. – Ja nie jestem napalony! Mów za siebie! – dodał,
czemu towarzyszył gromki śmiech reszty.
-
Tak,
wiem, wiem, jestem wyrodną córką… - stwierdziła z przekąsem dziewczyna, a Kai
spojrzał na nią bykiem, jednocześnie próbując się nie uśmiechać. – Nie martw się, nic złego mu nie zrobię.
-
Ty
jemu nie, ale on tobie – jak najbardziej.
-
Weź
ze mnie nie rób jakiegoś psychopatycznego zboczeńca, dobra?! – po raz kolejny
wtrącił się oburzony gitarzysta prowadzący.
-
Nie
muszę robić… - stwierdził Lider, zamykając mu usta i powodując u wszystkich
wybuch śmiechu.
*.*.*
-
Ech…
Jak cudownie być znów w Japonii – powiedziała Egao, gdy, pożegnawszy się z
resztą stała z Kai’em przed drzwiami do jego mieszkania.
-
Cieszę
się z twojego szczęścia – stwierdził Lider, uśmiechając się i przeszukując kieszenie
w poszukiwaniu kluczy. – Stęskniłem się za tobą, wiesz?
-
Awwww
– jęknęła rozczulona i wtuliła się w perkusistę. – Ja za tobą też.
-
Dobra,
dobra, koniec tych czułości – stwierdził Kai rozbawiony i wpuścił dziewczynę do
środka. – Witam w moich skromnych progach.
-
Wow
– jęknęła zaskoczona, rozglądając się wokoło. – Posprzątałeś – stwierdziła, a
brunet zawstydzony parsknął śmiechem.
-
No
wiesz… Czasami mi się zdarza. – rzekł z uśmiechem. – Rozgość się, moja droga, a
ja zrobię coś do picia. Kawy czy herbaty?
-
Nie
znasz mnie? – spytała rozbawiona zielonooka. – Pewnie, że kawa.
Kilka minut później oboje siedzieli przy kuchennym stole, popijając gorący napój. Ze stojącego na lodówce radia cicho sączyła się lekka muzyka. Przez duże, kuchenne okno wpadały promienie zachodzącego zimowego słońca. Kuchnia w mieszkaniu Lidera była urządzona nowocześnie, a meble sprytnie wykorzystywały każdy centymetr kwadratowy tego niewielkiego pomieszczenia. Jednym z najciekawszych mebli był z pewnością stół, który był właściwie blatem na jednej nóżce, a który w razie potrzeby można było łatwo złożyć.
Kilka minut później oboje siedzieli przy kuchennym stole, popijając gorący napój. Ze stojącego na lodówce radia cicho sączyła się lekka muzyka. Przez duże, kuchenne okno wpadały promienie zachodzącego zimowego słońca. Kuchnia w mieszkaniu Lidera była urządzona nowocześnie, a meble sprytnie wykorzystywały każdy centymetr kwadratowy tego niewielkiego pomieszczenia. Jednym z najciekawszych mebli był z pewnością stół, który był właściwie blatem na jednej nóżce, a który w razie potrzeby można było łatwo złożyć.
-
A
jak tam na uczelni? – spytał Kai. – Dalej masz zajęcia z tym zboczonym
profesorem?
-
Niestety.
– stwierdziła z przekąsem Egao. – Na szczęście to już ostatni semestr, bo potem
on wyjeżdża… gdzieś tam, do Stanów chyba, a my będziemy mieć z taką fajną
babką, tą samą, która cię zaczepiała na ulicy wtedy – dodała z uśmiechem, a
Lider spojrzał na nią podejrzliwie.
-
Kiedy…?
Nie pamiętam.
-
Jaaasne,
nie pamiętasz… - wywróciła oczami. – Pamiętasz, jak przyjechałeś do mnie w
sierpniu i pojechaliśmy nad morze? Kiedy przez nią o mało nie wpadłeś do morza
z molo w Sopocie? Wtedy tak na ciebie naskoczyła, że jest waszą największą
fanką i tak dalej…
-
Aaa…
- jęknął zawstydzony perkusista, a jego policzki pokryły pąsowe rumieńce. –
Potem przez jakiś czas miałem traumę i bałem się wychodzić na zewnątrz, żeby
znowu nie dopadła mnie jakaś napalona fanka. – stwierdził z przekąsem. – A ty
wtedy mi nie pomogłaś, tylko stałaś i się śmiałaś! – stwierdził oskarżycielskim
tonem, a zielonooka się roześmiała.
-
A
co miałam zrobić? Odciągnąć ją? Poza tym… Cóż, taka jest cena sławy –
stwierdziła ironicznie.
-
Taa.
I to jest straszne. Nawet do sklepu nie możesz wyjść jak normalny człowiek, bo
jak nie fanki, to wszędobylscy paparazzi. Raz kupisz sobie prezerwatywy, a dwa
dni później świat obiega wiadomość, że jesteś puszczalski – stwierdził ponuro i
wywrócił oczami, a dziewczyna wybuchła śmiechem.
-
Aj
tam, nie przejmuj się, te szmatławce cały czas szukają jakiejś sensacji –
machnęła ręką. – Co poradzisz. Żeby utrzymać jakoś podaż, wciąż szukają czegoś,
co zainteresuje czytelnika. Niekoniecznie to musi być prawdziwe.
-
Ale
się z ciebie psycholog zrobił – powiedział podejrzliwym tonem, jednak się
uśmiechnął.
-
Jakoś
tak… - odparła lekceważąco, jednak chwilę potem posmutniała.
-
Ej…
- zaczął troskliwie Kai. – Co się stało? – spytał i mimowolnie złapał ją za
rękę.
-
No
bo… - zaczęła, przygryzając wargę. – Znowu zaczęłam myśleć o was. O the
GazettE. – dokończyła przepraszającym tonem, a Lider westchnął ciężko. Nie
chciał, by ona się tym przejmowała.
-
Nie
martw się. – powiedział pocieszającym tonem. – Może kiedyś wrócimy. Jak Aoi’emu
wrócą zmysły.
-
Taa,
jak mam się do cholery nie martwić?! – spytała zirytowana. – Bez was… To już w
sumie nic mi nie zostało…
-
Spokojnie,
Egao, spokojnie – złapał ją mocniej za rękę, widząc łzy w oczach dziewczyny. –
To, że to już koniec, nie znaczy, że nie będziemy się przyjaźnić.
-
Wiem
o tym. – odpowiedziała i pociągnęła nosem. – Chodzi o to, że… po prostu czuję,
że to moja wina.
-
Nie
martw się – powtórzył Lider, a dziewczyna spojrzała na niego, podnosząc kpiąco
brew.
-
Tanabe
– zaczęła kategorycznie. Oho, pomyślał
Kai, po nazwisku. Niedobrze. –
Mówiłam ci milion razy, że takie gadanie nic nie da. A teraz bardzo cię proszę:
ja będę zadawać pytania, a ty będziesz na nie odpowiadać. Szczerze. – spojrzała
swoimi intensywnie zielonymi oczami prosto w jego oczy, a Lidera aż zatkało.
Pod wpływem jej wzroku nie był w stanie logicznie myśleć.
-
Yh…
- jęknął i przełknął ślinę. – No dobra.
-
Cieszę
się – uśmiechnęła się nieznacznie, jednak zaraz potem spoważniała. – Dlaczego podjęliście
decyzję o zakończeniu działalności? – spytała smutno, a Kai westchnął ciężko.
-
No
bo… Aoi powiedział, że odchodzi, bo musi coś zmienić w swoim życiu, że chce w
końcu znaleźć kobietę swojego życia i takie tam pierdoły, Rei-Rei powiedział,
że bez Aoi’ego to już nie będzie Gazetto, że jak Yū odejdzie, to on też, Uruha
stwierdził, że to bez sensu, jak wszyscy mają odchodzić, lepiej zakończyć
działalność, a ja… - zaciął się – Ja… ja musiałem podjąć decyzję…
-
Rozumiem.
– stwierdziła i popatrzyła na niego pocieszająco. – Ale… Dlaczego Aoi
postanowił odejść? Przecież the GazettE było dla niego jak dziecko.
-
Wiem.
Wszyscy to wiemy. Tylko… Aoi, wiesz, on… - zaczął się jąkać. Wciąż nie był
pewny, czy powinien to powiedzieć dziewczynie.
-
Co:
on?
-
Bo…
Egao, on… - zaciął się, spoglądając niepewnie na brunetkę. – On… On cię kochał.
– powiedział przepraszającym tonem. Twarz dziewczyny wyrażała szok,
niezrozumienie i ogromne poczucie winy.
-
On…
- zaczęła niepewnie. – kochał… mnie?
-
Wiem,
że ciężko ci w to uwierzyć, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak cię dotychczas
traktował. – lider uśmiechnął się lekko, starając się dodać przyjaciółce nieco
otuchy. – Ale… Tak, to prawda. Po prostu był zazdrosny. Pamiętasz, jak tak
nagle zaczął być do ciebie wrogo nastawiony? – spytał, a dziewczyna skinęła potakująco
głową. – Bo wiesz… On zaczął być do ciebie wrogo nastawiony po moich
urodzinach. Wypiłaś wtedy… uhm… nieco zbyt dużo… i, tego… zaczęłaś podrywać…
Rukiego… - zakończył niepewny reakcji dziewczyny. Ta najpierw wlepiła w
przyjaciela zszokowane spojrzenie, a sekundę później pacnęła się z otwartej
dłoni w czoło.
-
Kai,
mam do ciebie prośbę – powiedziała grobowym tonem.
-
Słucham
– odparł niepewnie.
-
Dopilnuj,
proszę, żebym nigdy więcej tak się nie schlała. – odparła dziewczyna tonem
pełnym poczucia poniesionej porażki, a lider się roześmiał.
-
Pewnie.
Obiecuję.
-
Trzymam
cię za słowo – odrzekła dziewczyna z uśmiechem, jednak sekundę potem
spoważniała. – Wiesz, teraz jeszcze bardziej czuję, że powinnam porozmawiać z Yū
– stwierdziła poważnym tonem.
-
Dobrze
by było. Ale nie dzisiaj, jesteś zbyt zmęczona. – odparł perkusista i położył
jej dłoń na ramieniu. – Ja pójdę do sklepu po coś do jedzenia, a ty w tym
czasie się rozpakuj i weź kąpiel. Jak wrócę, mam cię widzieć w łóżku – dodał
tonem nie znoszącym sprzeciwu. Dziewczyna roześmiana skinęła głową i poszła do
pokoju gościnnego w celu rozpakowania rzeczy, a lider zrobił listę potrzebnych
rzeczy i zaczął się ubierać. Egao, gdy tylko usłyszała odgłos zamykanych drzwi,
dopadła swojego telefonu i wybrała numer Rukiego.
-
Moshi
moshi – usłyszała po kilku sekundach po drugiej stronie. – Hej, Egao! Co tam?
Nudzi ci się?
-
Trochę
– odparła z uśmiechem zielonooka. – Kai zostawił mnie samą w domu.
-
Gospodarz
od siedmiu boleści – stwierdził z przekąsem wokalista, jednak chwilę potem się
roześmiał. – Chcesz, bym do was wpadł?
-
Nie,
spoko, nie musisz – odrzekła. – Wiesz, Taka, mam do ciebie taki mały…uhm…interes.
-
O.
– stwierdził zaskoczony. – Mam nadzieję, że to nic strasznego.
-
Nie,
nie martw się. Po prostu… wiesz może, gdzie mieszka Aoi?
-
Pewnie,
a co?
- Daj
mi jego adres.
~~~
Tak. W końcu. Po ponad pół roku. Rozdział dziesiąty, zrodzony w wielkich bólach.
Mam nadzieję, że się nie zanudziliście.
Jestem ciekawa, czy nowy wygląd Wam się podoba.
Mam nadzieję, że się nie zanudziliście.
Jestem ciekawa, czy nowy wygląd Wam się podoba.
Bloga znalazłam przedchwilą i przeczytałam wszystko od razu :D
OdpowiedzUsuńOh no, ja - jak to ja - najbardziej zainteresowałam się sprawą między drużyną RR, ale - jak zwykle - kaczucha wszystko spieprzyła, no bo jak inaczej. Ciągle mi daje powody do hejtowania go xD
Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na następne :(