Grudniowe
niebo powoli zaczęło iskrzyć się blaskami pojedynczych gwiazd. Jedyną pozostałością
po słońcu była nikła poświata na zachodniej jego stronie. Krajobraz za oknem
rozświetlał blask ulicznych latarni. Pojedyncze krople deszczu spływały po
powierzchniach okien. Aoi, owinięty w koc, siedział przed kominkiem z
akustykiem na kolanach, skrzętnie zapisując coś w kartkach przed sobą.
Muzyka. Jego lekarstwo na wszystko.
Nie było dla niego ważne to, że, póki co, na nic mu się to nie przyda, bo… cóż, nie ma zespołu, dla którego mógłby coś stworzyć. Ważne, że to pozwoli mu się uporać z narastającymi problemami. Egao, the GazettE, dziwna sprawa z tą całą Chihiro, Akemi… - to wszystko wydawało się być niczym w porównaniu do delikatnej, łagodnej melodii granej przez niego na swoim ulubionym instrumencie. W kompletnej ciszy brzmiała bardzo wyraźnie. Kiedy zagrał ostatnią nutę utworu, zapisał ją i zamyślił się, obracając ołówek w ręku.
c-moll – pomyślał ze smutkiem – ulubiona tonacja Egao.
Sekundę później zaślepiony złością wrzucił wszystkie kartki do ognia, który, niczym potwór, powiększył się i rozbłysnął na nowo, pożerając każdy zapisany dźwięk.
Był wściekły, że znów o niej pomyślał. Co prawda już nie czuł do niej nic, ale ona wciąż pojawiała się w jego myślach. Wciąż wracała.
Jak natrętna mucha.
Muzyka. Jego lekarstwo na wszystko.
Nie było dla niego ważne to, że, póki co, na nic mu się to nie przyda, bo… cóż, nie ma zespołu, dla którego mógłby coś stworzyć. Ważne, że to pozwoli mu się uporać z narastającymi problemami. Egao, the GazettE, dziwna sprawa z tą całą Chihiro, Akemi… - to wszystko wydawało się być niczym w porównaniu do delikatnej, łagodnej melodii granej przez niego na swoim ulubionym instrumencie. W kompletnej ciszy brzmiała bardzo wyraźnie. Kiedy zagrał ostatnią nutę utworu, zapisał ją i zamyślił się, obracając ołówek w ręku.
c-moll – pomyślał ze smutkiem – ulubiona tonacja Egao.
Sekundę później zaślepiony złością wrzucił wszystkie kartki do ognia, który, niczym potwór, powiększył się i rozbłysnął na nowo, pożerając każdy zapisany dźwięk.
Był wściekły, że znów o niej pomyślał. Co prawda już nie czuł do niej nic, ale ona wciąż pojawiała się w jego myślach. Wciąż wracała.
Jak natrętna mucha.
A on,
będąc wściekłym na tę wyimaginowaną Egao, przelewał całą swoją złość, całe
swoje cierpienie na tę prawdziwą.
Widział
to. Widział, że ją rani, że jest jej przykro. Z jednej strony czuł przez to
satysfakcję, a z drugiej wciąż wyzywał siebie od najgorszych dupków.
Jednak,
pomimo wyrzutów sumienia, nie potrafił przestać. Nie potrafił znów być dla niej
miły.
Utknął
w błędnym kole.
To
była ślepa miłość.
Przysięgam, przysięgam do cholery na swoją
gitarę, nigdy więcej się nie zakocham. Nigdy. Więcej.
Rozmyślania
przerwał odgłos energicznego pukania w drzwi. Zaskoczony brunet leniwie
podniósł się z podłogi, z trudem wyplątał się z koca i ruszył ku wejściu.
Cały czas się zastanawiał, kto może go nawiedzić. Może w końcu ten facet, który
od bez mała trzech miesięcy przychodzi naprawić dzwonek…?
Jednak
nawet w najśmielszych scenariuszach nie spodziewał się tego, kogo zastał
naprawdę.
Przed
jego oczami stała Egao. Ta prawdziwa. Wpatrywała się w niego z lekkim
przestrachem.
-
Egao
– powiedział z trudem, a na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny grymas.
-
Cześć,
Aoi – brunetka mimo wszystko wciąż była wobec niego miła. To spowodowało u
gitarzysty poczucie winy.
-
Czego
chcesz? – odparł nieprzyjemnym tonem.
-
Chcę
porozmawiać.
-
Ja
nie mam ci nic do powiedzenia – stwierdził kategorycznie i chciał zamknąć
drzwi, jednak przeszkodził mu w tym czubek glana zielonookiej.
-
Ale
ja mam – odparła stanowczo. – To co, wpuścisz mnie czy mamy rozmawiać o uczuciach
na klatce?
-
O
jakich uczuciach mamy niby rozmawiać? – prychnął ze zniecierpliwieniem.
-
Ja
wiem o wszystkim – powiedziała poważnym tonem, a gitarzystę wręcz zatkało.
-
Pff,
o czym niby? – odparł lekceważąco, jednak wpuścił dziewczynę do środka.
-
Yū,
proszę, nie utrudniaj sprawy – odparła proszącym tonem, a gitarzysta drgnął na
dźwięk swojego imienia. – Możesz swojego kochanego Liderka swobodnie za to
zamordować, bo wiem, że miała to być wasza tajemnica. – dodała, patrząc ufnie w
oczy mężczyzny. – Ale on opowiedział mi całą historię.
-
Rozgość
się – odrzekł drżącym głosem Aoi, ruchem dłoni wskazując salon. Zaskoczona
zielonooka, pozbywszy się kurtki i glanów, udała się do pomieszczenia, gdzie
usiadła na podłodze przy kominku. Gdy tylko ujrzała gitarzystę, z uśmiechem
poklepała miejsce naprzeciwko siebie. Ten usiadł posłusznie.
-
Strasznie
cię przepraszam za to nachodzenie cię bez uprzedzenia – zaczęła – Ale ja po
prostu musiałam z tobą porozmawiać.
-
Dziwię
się, że Kai cię wypuścił.
-
On
o niczym nie wie. Wymknęłam się z domu pod jego nieobecność.
-
Aha…
- odparł niepewnie. - Więc wiesz o wszystkim… - szepnął zażenowany.
-
Tak,
wiem. Ale teraz przynajmniej rozumiem twoje zachowanie – odparła z uśmiechem,
czym już do reszty zawstydziła mężczyznę. – No i… przyszłam, żeby cię
przeprosić.
-
Mnie…?
– odparł zdziwiony. – To… Chyba ja powinienem przeprosić ciebie.
-
Nie…
Nie musisz. Ja już dawno ci wybaczyłam. Chodzi o to, że… to całe nieporozumienie
to moja wina. – westchnęła ciężko, a gitarzysta spojrzał na nią zaskoczony. –
Swoim zachowaniem wciąż dawałam ci nadzieję… I jeszcze ta sytuacja na
urodzinach Kai’a… Strasznie cię przepraszam. – szepnęła i gwałtownie przytuliła
Aoi’ego, totalnie zbijając go z tropu.
-
Ja
też cię przepraszam – szepnął wzruszony. – Za swoje karygodne zachowanie. Jest
mi teraz potwornie głupio. Przepraszam.
-
Wybaczyłam
ci już baaardzo dawno temu, a dzisiejsza rozmowa z Kai’em tylko utwierdziła
mnie w tym przekonaniu. – odparła z uśmiechem.
-
Cieszę
się – uśmiechnął się szeroko. – To co, napijesz się herbaty?
-
Z
miłą chęcią.
*.*.*
Aoi i Egao na bolesnej, choć bardzo
potrzebnej rozmowie spędzili kilka godzin. Wyjaśnili sobie wszystko i
poprzysięgli sobie wzajemne wsparcie w razie kłopotów. Odkryli także wiele
wspólnych zainteresowań, a także zwierzyli się ze swoich problemów. Każde z
nich odkryło w drugiej osobie wymarzonego rozmówcę i doradcę. Zielonooka była
pierwszą osobą, której gitarzysta opowiedział o dziwnej przygodzie z Chihiro i
spotkaniu przyjaciółki z dawnych lat. Dziewczyna, ku kompletnemu zdziwieniu
mężczyzny, zasugerowała zbieżność pomiędzy tymi dwiema kobietami. Doradziła
gitarzyście, by postarał się jakoś do Akemi zbliżyć. Aoi obiecał Egao przejęcie
inicjatywy.
-
I
jeszcze jedna rzecz – powiedziała Egao, stojąc w drzwiach. – Jeśli chodzi o
Gazetto… Przemyśl to. Nie chcę ci nic narzucać, ale… zastanów się, czy nie
będziesz tego żałował – stwierdziła poważnie.
-
Dobrze.
Obiecuję, że jeszcze to przemyślę – odparł z uśmiechem gitarzysta.
-
No.
Cieszę się – uśmiechnęła się. – Ja już będę lecieć, bo Kai pewnie sobie zaraz
flaki wypruje, zastanawiając się, gdzie jestem – dodała ze śmiechem i
pocałowała Aoi’ego w policzek, czym już do reszty go rozbawiła. – Życzę
szczęścia z Akemi! – krzyknęła radośnie i wyszła.
-
Życzę
szczęścia z Kai’em – odparł rozczulony, ale Egao już tego nie słyszała.
*.*.*
Z bloku Aoi’ego Egao wyszła
rozanielona. Cieszyła się, że wyjaśniła całą sprawę i miała nadzieję, że teraz
pomiędzy nią a gitarzystą sprawy zaczną się układać. Trzymała kciuki za niego i
Akemi i miała wrażenie, że jednak koniec the GazettE nie jest jeszcze
przesądzony, że jednak jest jeszcze dla tego zespołu nadzieja.
Jak optymizm, to pełną parą, stwierdziła
radośnie.
Może w końcu poderwę Kai’a?
Dziewczyna
aż pokręciła z niedowierzaniem głową. Sam perkusista nie wydawał się zbytnio
zainteresowany jej osobą, traktował ją jak młodszą siostrę, którą, jak sam
mówił, zawsze chciał mieć, więc już jakiś czas temu sama stwierdziła, że dobra
jest też przyjaźń. Nie chciała niszczyć relacji, która w wielu przypadkach
dawała motywację, kiedy dziewczyna stwierdzała, że jej życie nie ma
najmniejszego sensu.
Na
samą myśl o uśmiechu Lidera, dziewczyna zaczęła się śmiać, czym zwróciła na
siebie uwagę nielicznych przechodniów. Przywołało to wspomnienia.
Tokio, 27.03.2008
Było
piękne, słoneczne przedpołudnie. Delikatne promienie wiosennego słońca
ogrzewały nieco powietrze. Wiosna, jedna z najpiękniejszych pór roku, nieśmiało
opanowywała Japonię. Drzewa wiśni już prawie całkowicie okryły różowe kwiaty.
Zbliżało się hanami.
Park Ueno o tej
porze dnia był pełen prawie wyłącznie turystów. Jednym z nich była wysoka
brunetka, która szła zamyślona przed siebie, nie zwracając uwagi na
przechodniów. Głośna muzyka ze słuchawek prawie całkowicie odcięła ją od
bodźców świata zewnętrznego, jednak każdego przechodzącego pozdrawiała szerokim
uśmiechem.
Wciąż nie mogła uwierzyć, że jej się udało.
Że nareszcie jest w Japonii. W jej Miejscu na Ziemi.
Kochała w tym kraju dosłownie wszystko – od
kultury, przez kuchnię, nawet do Miłościwie Panującej nam Rodziny Cesarskiej i
polityki. Miała też nadzieję, że właśnie w Kraju Wschodzącego Słońca odnajdzie
miłość swojego życia.
Jej rozmyślenia przerwało nagłe szturchnięcie.
Momentalnie powróciła do rzeczywistości i ujrzała tuż przed sobą bruneta
średniego wzrostu, który z uśmiechem na twarzy przyglądał się jej, trzymając w
dłoniach… jej telefon. Dziewczyna miała wrażenie, że skądś go zna, ale nie
mogła sobie przypomnieć, skąd.
-
To chyba twoje –
rzekł roześmiany. Dopiero usłyszawszy jego głos, zdała sobie sprawę, skąd go
zna.
To był Kai, perkusista the GazettE. Sama nie słuchała takiej muzyki, wolała cięższe brzmienia, ale zespół znała, gdyż byli oni największymi idolami jej przyjaciółki.
To był Kai, perkusista the GazettE. Sama nie słuchała takiej muzyki, wolała cięższe brzmienia, ale zespół znała, gdyż byli oni największymi idolami jej przyjaciółki.
-
Uhm… Dziękuję –
odparła z rumieńcem, uśmiechając się zawstydzona. Mężczyzna miał jeden z
najpiękniejszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek widziała.
-
Tak cię ostrzegę,
kieszonkowcy często czyhają na takie nieco rozkojarzone turystki – odparł wciąż
uśmiechnięty. „Że też go mięśnie twarzy nie bolą”, pomyślała zielonooka. – Z
daleka jesteś?
-
Z Polski –
odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech. Coś tak czuła, że perkusista prędko się
od niej nie odczepi.
-
Z Polski? – odparł
zaskoczony. – To daleko?
-
Trochę – odrzekła,
usiłując powstrzymać śmiech. Lider chyba był na bakier z geografią. – Polska
leży w Europie, na wschód od Niemiec – dodała, przypomniawszy sobie o niedawnej
wizycie zespołu w Niemczech.
-
Aa! Tam! Bo wiesz,
my niedawno byliśmy w Niemczech, całkiem fajnie w tej Europie. Może będziemy
wybierać się tam częściej, kto wie… - odparł z uśmiechem, a dziewczyna zaczęła
się śmiać. – Masz taki ładny uśmiech – powiedział nagle, a dziewczyna spojrzała
na niego zaskoczona – A te wasze europejskie imiona są takie trudne do
wymówienia… Mogę cię nazywać Egao?
-
Egao? – powtórzyła
zielonooka. – Brzmi całkiem ładnie.
*.*.*
Egao jak najciszej
otworzyła drzwi. Było już dobrze po północy, więc starała się nie obudzić
Lidera. Miała nadzieję, że spał. Przeliczyła się.
-
O
której to się do domu wraca, co? – usłyszała nagle głos perkusisty i zobaczyła
jego sylwetkę w drzwiach sypialni. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Wiedziała, że Kai będzie zły.
-
Uhm…
- przełknęła ślinę. – Poszłam do Aoi’ego.
-
Ech…
- westchnął perkusista. – Wiedziałem, że tak będzie. Ale przynajmniej coś
zdziałałaś?
-
No…
Wyjaśniłam to i owo. W każdym razie – będzie dobrze – poklepała perkusistę po
ramieniu.
-
Mogłaś
przynajmniej zadzwonić – odparł smutnym głosem, a dziewczynę ogarnęło poczucie
winy. – Wiesz, jak się o ciebie martwiłem?
-
Wiem,
wiem, przepraszam – odrzekła i, kierowana nagłym impulsem, pocałowała
perkusistę w nos. – Dziękuję, że się mną opiekujesz – dodała i wtuliła się w
niego. Niemal natychmiast poczuła, jak ręce Kai’a oplatają ją w talii.
-
Dobrze,
dobrze, wybaczam – odparł Lider z uśmiechem. Był wdzięczny samemu sobie za to,
że nie zapalał światła. Był pewien, że jest czerwony jak burak. – A teraz idź
spać. Jesteś potwornie zmęczona po podróży, a jutro chcę ci pokazać parę miejsc - dodał z uśmiechem i wypuścił ją z objęć.
-
Dobrze,
dobrze, zaraz pójdę – uśmiechnęła się. – Dobranoc – pocałowała perkusistę w
czoło i poszła do swojego pokoju. Lider zaś stał w drzwiach swojej sypialni,
dopóki sylwetka zielonookiej nie zniknęła za drzwiami jej sypialni. Nagle się ocknął,
wrócił do pomieszczenia, zamknął za sobą drzwi i położył się na wznak na swoim
łóżku.
-
Cholera
– warknął do siebie, wpatrując się w sufit.
Jak długo będę musiał to znosić?
Jak długo będę musiał to znosić?
Jeee, kolejny rozdział! *O*
OdpowiedzUsuńTo teraz czekam na następny : D