Episode eleventh: Chijou



              Grudniowe niebo powoli zaczęło iskrzyć się blaskami pojedynczych gwiazd. Jedyną pozostałością po słońcu była nikła poświata na zachodniej jego stronie. Krajobraz za oknem rozświetlał blask ulicznych latarni. Pojedyncze krople deszczu spływały po powierzchniach okien. Aoi, owinięty w koc, siedział przed kominkiem z akustykiem na kolanach, skrzętnie zapisując coś w kartkach przed sobą.
Muzyka. Jego lekarstwo na wszystko.
Nie było dla niego ważne to, że, póki co, na nic mu się to nie przyda, bo… cóż, nie ma zespołu, dla którego mógłby coś stworzyć. Ważne, że to pozwoli mu się uporać z narastającymi problemami. Egao, the GazettE, dziwna sprawa z tą całą Chihiro, Akemi… - to wszystko wydawało się być niczym w porównaniu do delikatnej, łagodnej melodii granej przez niego na swoim ulubionym instrumencie. W kompletnej ciszy brzmiała bardzo wyraźnie. Kiedy zagrał ostatnią nutę utworu, zapisał ją i zamyślił się, obracając ołówek w ręku.
c-moll – pomyślał ze smutkiem – ulubiona tonacja Egao.
Sekundę później zaślepiony złością wrzucił wszystkie kartki do ognia, który, niczym potwór, powiększył się i rozbłysnął na nowo, pożerając każdy zapisany dźwięk.
Był wściekły, że znów o niej pomyślał. Co prawda już nie czuł do niej nic, ale ona wciąż pojawiała się w jego myślach. Wciąż wracała.
Jak natrętna mucha.
A on, będąc wściekłym na tę wyimaginowaną Egao, przelewał całą swoją złość, całe swoje cierpienie na tę prawdziwą.
Widział to. Widział, że ją rani, że jest jej przykro. Z jednej strony czuł przez to satysfakcję, a z drugiej wciąż wyzywał siebie od najgorszych dupków.
Jednak, pomimo wyrzutów sumienia, nie potrafił przestać. Nie potrafił znów być dla niej miły.
Utknął w błędnym kole.
To była ślepa miłość.
Przysięgam, przysięgam do cholery na swoją gitarę, nigdy więcej się nie zakocham. Nigdy. Więcej.
Rozmyślania przerwał odgłos energicznego pukania w drzwi. Zaskoczony brunet leniwie podniósł się z podłogi, z trudem wyplątał się z koca i ruszył ku wejściu. Cały czas się zastanawiał, kto może go nawiedzić. Może w końcu ten facet, który od bez mała trzech miesięcy przychodzi naprawić dzwonek…?
Jednak nawet w najśmielszych scenariuszach nie spodziewał się tego, kogo zastał naprawdę.
Przed jego oczami stała Egao. Ta prawdziwa. Wpatrywała się w niego z lekkim przestrachem.
-         Egao – powiedział z trudem, a na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny grymas.
-         Cześć, Aoi – brunetka mimo wszystko wciąż była wobec niego miła. To spowodowało u gitarzysty poczucie winy.
-         Czego chcesz? – odparł nieprzyjemnym tonem.
-         Chcę porozmawiać.
-         Ja nie mam ci nic do powiedzenia – stwierdził kategorycznie i chciał zamknąć drzwi, jednak przeszkodził mu w tym czubek glana zielonookiej.
-         Ale ja mam – odparła stanowczo. – To co, wpuścisz mnie czy mamy rozmawiać o uczuciach na klatce?
-         O jakich uczuciach mamy niby rozmawiać? – prychnął ze zniecierpliwieniem.
-         Ja wiem o wszystkim – powiedziała poważnym tonem, a gitarzystę wręcz zatkało.
-         Pff, o czym niby? – odparł lekceważąco, jednak wpuścił dziewczynę do środka.
-         Yū, proszę, nie utrudniaj sprawy – odparła proszącym tonem, a gitarzysta drgnął na dźwięk swojego imienia. – Możesz swojego kochanego Liderka swobodnie za to zamordować, bo wiem, że miała to być wasza tajemnica. – dodała, patrząc ufnie w oczy mężczyzny. – Ale on opowiedział mi całą historię.
-         Rozgość się – odrzekł drżącym głosem Aoi, ruchem dłoni wskazując salon. Zaskoczona zielonooka, pozbywszy się kurtki i glanów, udała się do pomieszczenia, gdzie usiadła na podłodze przy kominku. Gdy tylko ujrzała gitarzystę, z uśmiechem poklepała miejsce naprzeciwko siebie. Ten usiadł posłusznie.
-         Strasznie cię przepraszam za to nachodzenie cię bez uprzedzenia – zaczęła – Ale ja po prostu musiałam z tobą porozmawiać.
-         Dziwię się, że Kai cię wypuścił.
-         On o niczym nie wie. Wymknęłam się z domu pod jego nieobecność.
-         Aha… - odparł niepewnie. - Więc wiesz o wszystkim… - szepnął zażenowany.
-         Tak, wiem. Ale teraz przynajmniej rozumiem twoje zachowanie – odparła z uśmiechem, czym już do reszty zawstydziła mężczyznę. – No i… przyszłam, żeby cię przeprosić.
-         Mnie…? – odparł zdziwiony. – To… Chyba ja powinienem przeprosić ciebie.
-         Nie… Nie musisz. Ja już dawno ci wybaczyłam. Chodzi o to, że… to całe nieporozumienie to moja wina. – westchnęła ciężko, a gitarzysta spojrzał na nią zaskoczony. – Swoim zachowaniem wciąż dawałam ci nadzieję… I jeszcze ta sytuacja na urodzinach Kai’a… Strasznie cię przepraszam. – szepnęła i gwałtownie przytuliła Aoi’ego, totalnie zbijając go z tropu.
-         Ja też cię przepraszam – szepnął wzruszony. – Za swoje karygodne zachowanie. Jest mi teraz potwornie głupio. Przepraszam.
-         Wybaczyłam ci już baaardzo dawno temu, a dzisiejsza rozmowa z Kai’em tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu. – odparła z uśmiechem.
-         Cieszę się – uśmiechnął się szeroko. – To co, napijesz się herbaty?
-         Z miłą chęcią.


*.*.*

            Aoi i Egao na bolesnej, choć bardzo potrzebnej rozmowie spędzili kilka godzin. Wyjaśnili sobie wszystko i poprzysięgli sobie wzajemne wsparcie w razie kłopotów. Odkryli także wiele wspólnych zainteresowań, a także zwierzyli się ze swoich problemów. Każde z nich odkryło w drugiej osobie wymarzonego rozmówcę i doradcę. Zielonooka była pierwszą osobą, której gitarzysta opowiedział o dziwnej przygodzie z Chihiro i spotkaniu przyjaciółki z dawnych lat. Dziewczyna, ku kompletnemu zdziwieniu mężczyzny, zasugerowała zbieżność pomiędzy tymi dwiema kobietami. Doradziła gitarzyście, by postarał się jakoś do Akemi zbliżyć. Aoi obiecał Egao przejęcie inicjatywy.
-         I jeszcze jedna rzecz – powiedziała Egao, stojąc w drzwiach. – Jeśli chodzi o Gazetto… Przemyśl to. Nie chcę ci nic narzucać, ale… zastanów się, czy nie będziesz tego żałował – stwierdziła poważnie.
-         Dobrze. Obiecuję, że jeszcze to przemyślę – odparł z uśmiechem gitarzysta.
-         No. Cieszę się – uśmiechnęła się. – Ja już będę lecieć, bo Kai pewnie sobie zaraz flaki wypruje, zastanawiając się, gdzie jestem – dodała ze śmiechem i pocałowała Aoi’ego w policzek, czym już do reszty go rozbawiła. – Życzę szczęścia z Akemi! – krzyknęła radośnie i wyszła.
-         Życzę szczęścia z Kai’em – odparł rozczulony, ale Egao już tego nie słyszała.


*.*.*

            Z bloku Aoi’ego Egao wyszła rozanielona. Cieszyła się, że wyjaśniła całą sprawę i miała nadzieję, że teraz pomiędzy nią a gitarzystą sprawy zaczną się układać. Trzymała kciuki za niego i Akemi i miała wrażenie, że jednak koniec the GazettE nie jest jeszcze przesądzony, że jednak jest jeszcze dla tego zespołu nadzieja.
Jak optymizm, to pełną parą, stwierdziła radośnie.
Może w końcu poderwę Kai’a?
Dziewczyna aż pokręciła z niedowierzaniem głową. Sam perkusista nie wydawał się zbytnio zainteresowany jej osobą, traktował ją jak młodszą siostrę, którą, jak sam mówił, zawsze chciał mieć, więc już jakiś czas temu sama stwierdziła, że dobra jest też przyjaźń. Nie chciała niszczyć relacji, która w wielu przypadkach dawała motywację, kiedy dziewczyna stwierdzała, że jej życie nie ma najmniejszego sensu.
Na samą myśl o uśmiechu Lidera, dziewczyna zaczęła się śmiać, czym zwróciła na siebie uwagę nielicznych przechodniów. Przywołało to wspomnienia.


Tokio, 27.03.2008

            Było piękne, słoneczne przedpołudnie. Delikatne promienie wiosennego słońca ogrzewały nieco powietrze. Wiosna, jedna z najpiękniejszych pór roku, nieśmiało opanowywała Japonię. Drzewa wiśni już prawie całkowicie okryły różowe kwiaty. Zbliżało się hanami.
Park Ueno o tej porze dnia był pełen prawie wyłącznie turystów. Jednym z nich była wysoka brunetka, która szła zamyślona przed siebie, nie zwracając uwagi na przechodniów. Głośna muzyka ze słuchawek prawie całkowicie odcięła ją od bodźców świata zewnętrznego, jednak każdego przechodzącego pozdrawiała szerokim uśmiechem.
Wciąż nie mogła uwierzyć, że jej się udało. Że nareszcie jest w Japonii. W jej Miejscu na Ziemi.
Kochała w tym kraju dosłownie wszystko – od kultury, przez kuchnię, nawet do Miłościwie Panującej nam Rodziny Cesarskiej i polityki. Miała też nadzieję, że właśnie w Kraju Wschodzącego Słońca odnajdzie miłość swojego życia.
Jej rozmyślenia przerwało nagłe szturchnięcie. Momentalnie powróciła do rzeczywistości i ujrzała tuż przed sobą bruneta średniego wzrostu, który z uśmiechem na twarzy przyglądał się jej, trzymając w dłoniach… jej telefon. Dziewczyna miała wrażenie, że skądś go zna, ale nie mogła sobie przypomnieć, skąd.
-         To chyba twoje – rzekł roześmiany. Dopiero usłyszawszy jego głos, zdała sobie sprawę, skąd go zna.
To był Kai, perkusista the GazettE. Sama nie słuchała takiej muzyki, wolała cięższe brzmienia, ale zespół znała, gdyż byli oni największymi idolami jej przyjaciółki.
-         Uhm… Dziękuję – odparła z rumieńcem, uśmiechając się zawstydzona. Mężczyzna miał jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek widziała.
-         Tak cię ostrzegę, kieszonkowcy często czyhają na takie nieco rozkojarzone turystki – odparł wciąż uśmiechnięty. „Że też go mięśnie twarzy nie bolą”, pomyślała zielonooka. – Z daleka jesteś?
-         Z Polski – odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech. Coś tak czuła, że perkusista prędko się od niej nie odczepi.
-         Z Polski? – odparł zaskoczony. – To daleko?
-         Trochę – odrzekła, usiłując powstrzymać śmiech. Lider chyba był na bakier z geografią. – Polska leży w Europie, na wschód od Niemiec – dodała, przypomniawszy sobie o niedawnej wizycie zespołu w Niemczech.
-         Aa! Tam! Bo wiesz, my niedawno byliśmy w Niemczech, całkiem fajnie w tej Europie. Może będziemy wybierać się tam częściej, kto wie… - odparł z uśmiechem, a dziewczyna zaczęła się śmiać. – Masz taki ładny uśmiech – powiedział nagle, a dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona – A te wasze europejskie imiona są takie trudne do wymówienia… Mogę cię nazywać Egao?
-         Egao? – powtórzyła zielonooka. – Brzmi całkiem ładnie.

*.*.*

Egao jak najciszej otworzyła drzwi. Było już dobrze po północy, więc starała się nie obudzić Lidera. Miała nadzieję, że spał. Przeliczyła się.
-         O której to się do domu wraca, co? – usłyszała nagle głos perkusisty i zobaczyła jego sylwetkę w drzwiach sypialni. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Wiedziała, że Kai będzie zły.
-         Uhm… - przełknęła ślinę. – Poszłam do Aoi’ego.
-         Ech… - westchnął perkusista. – Wiedziałem, że tak będzie. Ale przynajmniej coś zdziałałaś?
-         No… Wyjaśniłam to i owo. W każdym razie – będzie dobrze – poklepała perkusistę po ramieniu.
-         Mogłaś przynajmniej zadzwonić – odparł smutnym głosem, a dziewczynę ogarnęło poczucie winy. – Wiesz, jak się o ciebie martwiłem?
-         Wiem, wiem, przepraszam – odrzekła i, kierowana nagłym impulsem, pocałowała perkusistę w nos. – Dziękuję, że się mną opiekujesz – dodała i wtuliła się w niego. Niemal natychmiast poczuła, jak ręce Kai’a oplatają ją w talii.
-         Dobrze, dobrze, wybaczam – odparł Lider z uśmiechem. Był wdzięczny samemu sobie za to, że nie zapalał światła. Był pewien, że jest czerwony jak burak. – A teraz idź spać. Jesteś potwornie zmęczona po podróży, a jutro chcę ci pokazać parę miejsc  - dodał z uśmiechem i wypuścił ją z objęć.
-         Dobrze, dobrze, zaraz pójdę – uśmiechnęła się. – Dobranoc – pocałowała perkusistę w czoło i poszła do swojego pokoju. Lider zaś stał w drzwiach swojej sypialni, dopóki sylwetka zielonookiej nie zniknęła za drzwiami jej sypialni. Nagle się ocknął, wrócił do pomieszczenia, zamknął za sobą drzwi i położył się na wznak na swoim łóżku.
-         Cholera – warknął do siebie, wpatrując się w sufit.
Jak długo będę musiał to znosić?

1 komentarz: