- To… Co tam u chłopaków? – spytała z zaciekawieniem Egao, gdy oddalili się już od lotniska. – Jeszcze się tam nie pozabijali?
- Nie. O dziwo. Ale muszę przyznać, że czasami niewiele brakowało do zbiorowej masakry – przyznał Kai, po czym razem z dziewczyną wybuchł śmiechem. – Ruki, jak miał swojego firmowego „focha”, to trzeba się było przed nim chować, żeby przypadkiem mikrofonem nie oberwać – dodał, uśmiechając się szeroko. Zaraz jednak spoważniał. Każda jego myśl o chwilach wspólnie spędzonych z zespołem mimo wszystko sprawiała mu niemały ból. Starał się jednak tego nie okazywać, bo gdy Egao pociągnie go za język, wszystko się wyda, a wtedy, perkusista był pewny, karambol na drodze gwarantowany.
- Próbowaliście mu jakieś psychotropy dawać czy coś?
- Próbowaliśmy, chcieliśmy dawać po dobroci, to nie, rozpuszczaliśmy w wodzie, to pluł nią potem po ścianach, nawet kiedy pakowaliśmy mu to świństwo do żarcia, wypluwał – zakończył, po czym odetchnął z ulgą, słysząc głośny śmiech zielonookiej. Jednak nie zauważyła. Całe szczęście.
- Aż dziwne, że Reicie się opiera… On nie robi mu jakichś masaży czy czegośtam na uspokojenie?
- Czego? – zamrugał z niedowierzaniem oczami perkusista. – Czy ja się przesłyszałem? Niby dlaczego miałby go masować?
- To ty niczego nie zauważyłeś? – spytała z niedowierzaniem dziewczyna.
- Niby czego? Zachowują się normalnie. No, „normalnie” to pojęcie względne. – Kai wywrócił ostentacyjnie oczami, po czym spojrzał ponownie na przyjaciółkę, wyczekując odpowiedzi. Niestety, nie ma tak łatwo.
- Ślepota – westchnęła z udawaną troską Egao, po czym z uśmiechem potargała perkusistę po włosach. – Ale o tym pogadamy sobie później, jak się wyśpisz. Ciężki dzień, co? – spytała z prawdziwą tym razem troską i zatrzymała się pod blokiem, w którym znajdowało się jej mieszkanie.
- No, trochę – odparł zmęczonym tonem perkusista i ziewnął głośno.
~Nawet nie wiesz, jak ciężki, moja droga – dodał w myślach, powoli wysiadając z samochodu. Leniwym krokiem powlókł się za przyjaciółką, która z całym pozytywnym entuzjazmem opowiadała, jak to zaatakowała jakiegoś przystojniaka torebką, myśląc, że to Uruha. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i Egao zyskała darmowego mechanika, chociaż na samo słowo „przystojniak” Kai skrzywił się i poczuł lekkie ukłucie w sercu, jednak zignorował to, zrzucając winę na zmęczenie.
~Nawet nie wiesz, jak ciężki, moja droga – dodał w myślach, powoli wysiadając z samochodu. Leniwym krokiem powlókł się za przyjaciółką, która z całym pozytywnym entuzjazmem opowiadała, jak to zaatakowała jakiegoś przystojniaka torebką, myśląc, że to Uruha. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i Egao zyskała darmowego mechanika, chociaż na samo słowo „przystojniak” Kai skrzywił się i poczuł lekkie ukłucie w sercu, jednak zignorował to, zrzucając winę na zmęczenie.
- O, właśnie. Co tam u Uru i Alyson? – spytała Egao, gdy weszli do windy. Ta, po naciśnięciu przez dziewczynę guzika z napisem „8”, skrzypnęła głośno i ruszyła w górę. Zielonooka skupiła uwagę na migających przez szybę w drzwiach piętrach, jednak po chwili dodała: - W końcu zdecydowali się pobrać?
- Nie, no co ty – odparł ze zmęczonym uśmiechem lider. – Aly wciąż powtarza mu, że lepiej będzie, jak w końcu się pobiorą, bo wtedy ich związek będzie w pełni zalegalizowany i w ogóle, ale Uru zawsze mówił, że jest sławny i nie może ot, tak się żenić. Może teraz, jak… - urwał, kpiąc z własnej głupoty. Prawie by się wygadał. – Może teraz zmieni zdanie. – poprawił się, oddychając z ulgą. Egao niczego nie zauważyła. Zmarszczyła brwi i z zamyśloną miną wyszła z windy, która właśnie się zatrzymała. Swobodnym krokiem podeszła do drzwi z numerem 16 i jednym z kluczy otworzyła drzwi, po czym wpuściła swego gościa do środka.
- Czy ty… Czy ty chcesz powiedzieć, że to koniec? – spytała łagodnie, jednak można było wyczuć, że lada moment wybuchnie. Kai nagle odwrócił się i spojrzał na nią w głębokim szoku. Jej twarz była bez wyrazu, nie wyrażała kompletnie żadnych uczuć. Takiej Egao się bał. Tak zwanej ciszy przed burzą.
- E-Egao, Egao, j-ja…, ja… - zaczął się jąkać.
- To dlatego przyleciałeś do mnie teraz, prawda? Prawda? – Podkreśliła ostatnie słowo złowróżbnym tonem.
- Egao, ja…
- Proszę…
- Tak. – odpowiedział smutno i pokornie spuścił głowę. – Dlatego. Nie chciałem, byś czuła się odrzucona, Wolałem, żebyś się tego dowiedziała ode mnie, niż z Internetu. Przecież jesteśmy przyjaciółmi… - zakończył z nadzieją w głosie. Wtem usłyszał odgłos kluczy uderzających o podłogę. Zaskoczony podniósł głowę i ujrzał Egao, już rozebraną, tylko stojącą w niepewnej pozie, z lekko pochyloną głową. Spod zamkniętych powiek spływały strumienie łez, zostawiając mokrą ścieżkę na jej policzkach. Perkusista, nie zastanawiając się długo, przytulił mocno przyjaciółkę, aż chrupnęły jej kości. Usłyszał coraz głośniejszy szloch dziewczyny i sam nie hamował już swych emocji. Poczuł, jak spływające łzy rysują drogę na jego policzkach, by potem skapnąć na włosy Egao. Ta nagle podniosła głowę.
- Nie płacz, proszę… Wiem, że to moja wina… - powiedziała ze smutkiem, wierzchem dłoni wycierając ślady łez z twarzy lidera. Ten na chwilę zamarł. Czyżby domyśliła się też tego, że Aoi opuścił zespół z powodu zacieśniającej się więzi pomiędzy nią a Kai’em?.... – Dobra. Nieważne. Chodź, przyszykuję ci łóżko… - wyszeptała prosto w jego obojczyk, po czym zaprowadziła go do sypialni. W czasie, gdy dziewczyna pościeliła wielkie łoże w sypialni, perkusista zdążył wziąć gorący, odprężający prysznic, po czym wrócił do pokoju, okręcony jedynie ręcznikiem wokół bioder. Spojrzał pytającym wzrokiem na przyjaciółkę, która stała niepewnie, chwiejąc się na nogach. Nie wyglądała zbyt dobrze, przez co na jej widok serce lidera mocniej się ścisnęło.
- Ehm… Kai… - zaczęła półprzytomnie, wpatrując się w jego nagi tors. W jej oczach dojrzał coś na kształt podziwu i uśmiechnął się w duchu. Mimo to, jego twarz pozostała kamienna.
- Ehm… Kai… - zaczęła półprzytomnie, wpatrując się w jego nagi tors. W jej oczach dojrzał coś na kształt podziwu i uśmiechnął się w duchu. Mimo to, jego twarz pozostała kamienna.
- Słucham…? – spytał z troską lider, podchodząc do niej i delikatnie ją obejmując. Sprawiała teraz wrażenie tak delikatnej, że miał wrażenie, że jakimkolwiek mocniejszym uściskiem ją połamie.
- Yhm… Czy mogłabym dzisiaj spać z tobą? – spytała nieśmiało. Wtulając się w ciało lidera, poczuła przyjemne ciepło, dające błogie poczucie bezpieczeństwa. Prawie zasnęłaby, gdyby nie jego głos.
- Ależ oczywiście. Nie ma sprawy – odparł szybko i uśmiechnął się. Poczuł, jak ręcznik na jego biodrach delikatnie mu się zsuwa, więc wypuścił dziewczynę z objęć, by ta mogła się odświeżyć. Gdy tylko wyszła, nałożył piżamę, na którą składały się jedynie luźne bokserki, i czekał, aż Egao wróci, w łóżku. Wiedział, że jego przyjaciółka teraz potrzebuje wsparcia, więc postanowił być przy niej cały czas. Spanie w jednym łóżku znakomicie mu to ułatwiało. No i było bardziej ekonomiczne.
Jednak wielogodzinna podróż i zmiana strefy czasowej zrobiły swoje. Zanim Egao zdążyła wrócić z łazienki, lider pochrapywał cicho, zanurzony w ciepłej pościeli.
Jednak wielogodzinna podróż i zmiana strefy czasowej zrobiły swoje. Zanim Egao zdążyła wrócić z łazienki, lider pochrapywał cicho, zanurzony w ciepłej pościeli.
*.*.*
Po odprężających trzydziestu minutach spędzonych w wannie, Egao udała się do sypialni. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Przecież jak ostatni raz widziała Kaia, a było to raptem trzy tygodnie temu, ten zachowywał się tak, jak zwykle – uśmiechał się, żartował… Miała jednak wrażenie, że to ona jest winna rozpadowi the GazettE. Cóż, nie mogła poradzić na to, że Aoi za nią nie przepadał, ale miała wrażenie, że to przez niego zespół się rozpadł. Podczas ostatniej wizyty w Japonii zauważyła, że gitarzysta patrzy na nią mniej przychylnym, o ile w ogóle było to możliwe, okiem. Kiedy żartowała z pozostałymi członkami zespołu, ten nawet się do niej nie odezwał, nie uśmiechnął, a na każde wypowiedziane przez Egao zdanie reagował drwiną lub kompletnym lekceważeniem. Dziewczynie było ciężko i nieraz wypłakiwała się w Kaia myśląc, że Aoi nigdy jej nie zaakceptuje.
Jednak teraz musiała z gitarzystą pogadać, znaleźć przyczynę odejścia z zespołu i najzwyczajniej w świecie ją zlikwidować.
Czyli po prostu zapobiec totalnemu rozpadowi the GazettE.
Czyli po prostu zapobiec totalnemu rozpadowi the GazettE.
Miała nadzieję, że się uda. Ale nadzieja nie wystarczy, żeby osiągnąć sukces. Plan musi być niezwykle dopracowany, więc trzeba nad nim pomyśleć.
Przez resztę nocy Egao główkowała, jak zmusić Aoiego do mówienia prawdy. Gdy dziewczyna, wtulona w ciepłe ciało Kaia, nareszcie zasnęła, już świtało.
*.*.*
Przed południem obudził ją zapach mocnej kawy i czegoś bliżej nieokreślonego, ale niezwykle smakowitego. Prowadzona zniewalającym aromatem dochodzącym z jednego z pomieszczeń, półprzytomnie zwlokła się z łóżka i poczłapała ku źródle zniewalającego zapachu. Wszedłszy do kuchni, zastała grzebiącego w lodówce Kaia, garnek z ramen na kuchence i przygotowane dwie miski z makaronem na blacie obok. Do tego dwa kubki z kawą. Śniadanie idealne.
- Ech, jak to dobrze, że przyjechałeś – rzekła nagle Egao, a Kai aż podskoczył ze strachu, uderzając w półkę lodówki, co wywołało u dziewczyny wybuch śmiechu. – Jezu, przepraszam, nic ci się nie stało? – spytała, pomagając perkusiście wydostać się z lodówki, by po chwili wyjąć z niej woreczek z kostkami lodu i przyłożyć do jego głowy.
- Nie, nic, tylko następnym razem mnie tak nie strasz, bo chyba zawału dostanę i na dodatek rozwalę sobie łeb. – odparł perkusista i uśmiechnął się uroczo. Wyglądał jak dzieciak, który przy ucieczce z miejsca figla potknął się i zdarł sobie skórę z kolana. Egao nie cierpiała, kiedy tak na nią patrzył. To spojrzenie, w połączeniu z uśmiechem sprawiało, że dziewczynie ściskało się serce.
- Weź ty tak na mnie nie patrz, bo jeszcze będę mieć poczucie winy przez to, że mam w domu lodówkę! – krzyknęła roześmiana, po czym, wciąż trzymając lód na jego głowie, wtuliła się w niego.
- No, koniec tych czułości, jedz, bo śniadanie wystygnie – powiedział po chwili Kai, a Egao posłusznie oderwała się od niego i zasiadła za stołem. Kątem oka zauważyła, że policzki perkusisty pokrywają rumieńce. Zdziwiła się trochę na ich widok, jednak zanim o nie zapytała, zapach ramen sprawił, że zrobiła się jeszcze bardziej głodna. Sięgnęła więc po miskę i zaczęła wypełniać swój żołądek potrawą.
- Jezu, czy ty zawsze musisz takie dobre żarcie robić? – jęknęła z zachwytem dziewczyna, gdy zjadła już swoją porcję, i sięgnęła po swój kubek z kawą.
- Cieszę się, że ci smakuje – odparł perkusista i uśmiechnął się nieznacznie. – Czemu tak późno usnęłaś? – nagle zmienił temat. – Aż tak cię dręczyło?
- Dręczyło? Nie… Tylko myślałam, nad tym, jak zapobiec rozpadowi waszego zespołu.
- Hę?! – Kai aż zakrztusił się kawą. – Co ty kombinujesz? – spytał podejrzliwie, widząc jej szelmowski uśmieszek.
- Cóż, muszę pogadać z Aoim. Coś mi się zdaje, że to jego sprawka.
- Aaa… Coś tak jakby kobieca intuicja, tak?
- No, powiedzmy. Ale jest problem: ja jestem w Warszawie, a on w Tokio, więc…
- Słuchaj… - przerwał dziewczynie lider. – Przecież wiesz, że w życiu bym cię samej nie zostawił w takiej sytuacji w Polsce. A że ja pracuję w Japonii, to raczej bym zabrał cię ze sobą. Zgadzasz się? – spytał, pewien odpowiedzi przyjaciółki.
- Co?! Pewnie! – krzyknęła Egao i rzuciła się perkusiście na szyję. Kai był dla niej prawdziwym przyjacielem. Opiekuńczy, z poczuciem humoru, inteligentny…
I robił najlepsze ramen na świecie.
I robił najlepsze ramen na świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz