Episode Eighth: IN THE MIDDLE OF CHAOS


            Popołudniowe niebo pokryło się ciemnymi chmurami. Większość przechodniów przeczuwała, co się święci i czym prędzej zmykała do swoich ciepłych i suchych domostw. Jedynie niski blondyn idący chodnikiem naciągnął mocniej kaptur na mocno polakierowaną fryzurę i przyśpieszył kroku. Pomimo ogólnej szarugi na dworze, nosił – ze względów bezpieczeństwa – okulary przeciwsłoneczne. Nie chciał, by którakolwiek z rozszalałych fanek go rozpoznała.
-          Cholera – warknął zirytowany i pociągnął nosem.
Za jakie grzechy to mnie spotyka?
Miał zamiar jeszcze pospacerować, lecz nagle zerwał się porywisty, lodowaty wiatr i dmuchnął prosto w jego plecy, na co ten warknął pod nosem. Nagle z chmur spadła ściana marznącego deszczu, a Ruki, jak rażony prądem, puścił się biegiem wprost przed siebie, nie zważając na innych przechodniów, słupy, sygnalizację, czy na takie nic nieznaczące szczegóły jak pędzące samochody. Nie zwolnił ani o jotę nawet wtedy, gdy o mały włos nie został potrącony przez rozpędzoną srebrną hondę, która w ostatniej chwili zatrzymała się kilka centymetrów przed nim. Zignorował mrożące krew w żyłach spojrzenie kierowcy odzianego w sztywny garnitur i popędził dalej. Tkwił w jakimś amoku. Nie myślał logicznie, a jego głowę zaprzątała tylko myśl: „Jak najszybciej trafić do jakiegoś suchego miejsca.” Ocknął się dopiero, gdy pukał, czy raczej walił, do drzwi mieszkania Reity. W jednym momencie się uspokoił, a serce podjechało mu do gardła.
Co ja do cholery zrobiłem?
W myślach kołatało się mu już tysiące scenariuszy, a serce zaczęło mu wręcz walić w klatce piersiowej. Wokalista miał wrażenie, że zaraz wyskoczy z jego piersi.
Nagle usłyszał dziwne dźwięki dochodzące zza zamkniętych drzwi.
-          No już idę, idę… - do jego uszu doszedł znudzony głos basisty. Już miał zbiegać w szaleńczym tempie ze schodów, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich półprzytomny Reita. Był ubrany jedynie w okręcony wokół jego bioder ręcznik, a z jego włosów skapywały krople wody. Na widok Rukiego jego usta automatycznie wykrzywiły się w uśmiechu. – Cześć Ruki! – krzyknął na całą klatkę schodową.
-          Cz-cześć – wydukał spłoszony blondyn, a jego policzki pokryły rumieńce, na co Reita parsknął śmiechem.
-          No właź, właź, widzę, że skoro przyszedłeś do mnie, to musi być poważna sprawa – dodał, śmiejąc się głośno, po czym pociągnął Rukiego za rękę i wciągnął niemalże siłą do mieszkania, zamykając drzwi nogą. – Ale na klatce piździ!
-          Tak, być może – odparł wciąż trzymany przez basistę wokalista. – Czy mógłbyś mnie z łaski swojej puścić? – spytał słabym głosem.
-          Słucham? Nie dosłyszałem – odparł kpiąco Reita, przybliżając się do niższego. – Czy mógłbyś powtórzyć? – szepnął mu wprost do ucha, na co tego przeszedł dreszcz. Reita go jednocześnie pociągał i przerażał. Wstrząsająca mieszanka.
-          Czy… Czy mógłbyś mnie puścić? – wokal silił się na ostrzejszy ton, jednak to dało efekt wręcz odwrotny do zamierzonego. Z ust niższego wydobyło się coś na kształt mdlejącego jęku.
-          Aaa! O to ci chodzi! – krzyknął Reita, po czym wyswobodził rękę wokalisty, a ten odetchnął z ulgą. – Rozgość się. Wiesz, gdzie jest salon. Ja idę się ogarnąć. No, chyba że mój ręcznik okręcony na biodrach wybitnie ci się podoba… – stwierdził z perwersyjnym błyskiem w oku, oblizując nieznacznie usta. Ruki wywrócił ostentacyjnie oczami, starając się zahamować swoje zapędy. W tej chwili chciał się na niego rzucić.
-          Wiem, wiem. I się ubierz. I możesz dać mi SUCHY ręcznik? Który nie oplatał przed chwilą twoich bioder? – odparł złośliwie, w jednej chwili odzyskując pewność siebie, po czym udał się do salonu, gdzie rozsiadł się wygodnie na wielkiej skórzanej sofie. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Co było dziwne w przypadku basisty, panował tu idealny porządek. Wokal aż się zdziwił na ten widok.
~Hm, pewnie ktoś do niego przyjeżdża… - pomyślał obojętnie, jednak w sercu poczuł ukłucie zazdrości. Zirytowany swoją reakcją wyjął z kieszeni kurtki papierosa, zapalił go i mocno się zaciągnął. Od razu podziałało to na niego relaksująco. Oparł głowę o oparcie i wypuścił z ust kłębek dymu. Mieszkanie Reity było jedynym, w którym można było bezkarnie palić o każdej porze dnia i nocy. U Uruhy panował całkowity zakaz palenia wewnątrz, bowiem Alyson była astmatyczką i to mogło przynieść poważne konsekwencje w postaci pogorszenia się stanu jej zdrowia. Do Aoi’ego często przyjeżdżała siostra z dziećmi, składając niezapowiedzianie wizyty, więc dla pewności gitarzysta zarządził zakaz palenia w jego mieszkaniu. Za to u Kai’a… Ruki na samą myśl pokręcił głową, dziwiąc się, jak perkusista, nałogowy palacz, to wytrzymuje. Egao szczerze NIENAWIDZIŁA palaczy, a dym tytoniowy sprawiał, że zaczynała się krztusić. Lider, żeby zapobiec częstym wizytom w szpitalu, również postanowił, że w jego mieszkaniu palenie będzie zakazane.
Po kilku minutach Reita wrócił, niosąc dwa kubki kawy.
-          No… To co cię do mnie sprowadza? – spytał uprzejmie basista, moszcząc się wygodnie w fotelu naprzeciwko Rukiego.
-          Nudy. – stwierdził lakonicznie wokal, upijając łyk kawy. – Koszmarne nudy. Kai i Egao przylecą…
-          CO?! – krzyknął Reita przerażony. – EGAO BĘDZIE?!
-          O mój Boże, nie krzycz tak – skrzywił się z niesmakiem wokal i zaciągnął się papierosem. Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego Reita tak zareagował na wieść o przyjeździe dziewczyny. – Przyjadą. Nie wiem dokładnie kiedy, ale gdzieś w końcu tego tygodnia. Ewentualnie na początku grudnia.
Reita przełknął głośno ślinę.
-          Już nie żyję. – stwierdził grobowym głosem i schował twarz w dłoniach, na co Ruki podniósł lekceważąco brew.
-          Tylko mi nie mów, że ZNOWU o tym zapomniałeś. – stwierdził z niedowierzaniem, a basista pokiwał potakująco głową.
Niższy nagle parsknął śmiechem.
-          I co cię znowu tak bawi? – spytał z przekąsem Reita, podniósłszy głowę.
-          Nic takiego. Zastanawiam się, jak można tyle razy zapomnieć o tym, żeby…
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, przerywając wypowiedź Rukiego. Basista spojrzał zaskoczony na rozmówcę, a on odpowiedział mu tym samym. Gdy odgłos się powtórzył, gospodarz wstał i otworzył drzwi.
-          DO JASNEJ KURWY NĘDZY, URUHA!!! ILE RAZY MAM CI POWTARZAĆ, ŻEBYŚ NIE PUKAŁ?! – rozległ się nagle wrzask Reity, a wokal wybuchnął śmiechem.
-          No co, no co, no co? Zapomniało mnie się. – stwierdził obojętnie gitarzysta, po czym wszedł do salonu. – O, hej Kurduplu! Miło cię widzieć! – krzyknął, siadając na fotelu uprzednio zajmowanym przez Reitę.
-          Ciebie też by było miło, gdybyś nie nazwał mnie Kurduplem. – odparł Ruki jadowicie, jednak się uśmiechnął. – Dryblasie.
-          HEEEEEJ, URUUUHAAA! – rozległ się krzyk basisty, dochodzący z hallu. – CO TO ZA PUDŁO ŻEŚ MI PRZYWLÓKŁ?!
-          Nuty dla Egao. Bo ty, jak mniemam, znowu zapomniałeś - stwierdził obojętnie, po czym próbował wyciągnąć z kieszeni kurtki papierosy i zapalniczkę, jednak zanim to zrobił, Reita rzucił mu się na szyję z takim impetem, że przewrócili się razem z fotelem, który przewrócił doniczkę z fikusem (na całe szczęście jakiś czas temu Reita zmienił ceramiczną na plastikową), który potrącił regał, który przewrócił się prosto na nowiusieńki telewizor, który z kolei z hukiem spadł na podłogę. Odgłos tłukącego się szkła rozległ się wśród ciszy.
-          NIE! TYLKO NIE MÓJ NOWY TELEWIZOR! – krzyknął rozpaczliwie Reita, w mig znajdując się przy zwłokach urządzenia.
-          Mówiłem ci, żebyś zmienił wystrój salonu… - stwierdził Ruki, wywracając ostentacyjnie oczami.
-          Mph… - pociągnął nosem basista. – Dobrze, że kupiłem zapasowy.
Wokalista i gitarzysta zaczęli zbierać szczęki z podłogi.
-          Ekhm… - odchrząknął zaskoczony gitarzysta. – Nieważne. Co tam u naszego dezertera? Odzywał się?
-          Nie. Ani słowa, odkąd podjęliśmy decyzję. – stwierdził z przekąsem wokal, gasząc papierosa w popielniczce.
-          No, to ładnie. Nawet Pan Kapryśna Gwiazdeczka nie ma najmniejszej ochoty z nami rozmawiać. – dodał tym samym tonem basista.
-          Ciekaw jestem, co ta Egao znowu wymyśliła. – rzekł Uruha, a pozostali popatrzyli na niego ze zdziwieniem.
-          ?!?
-          No, jak dzwoniłem do niej przedwczoraj, to mówiła mi, żebyśmy się nie przejmowali, bo ona ma jakiś „plan”. – przy ostatnim słowie zakreślił cudzysłów z miną pt. „Znowu.”
-          No… To czego tym razem możemy się po niej spodziewać? – spytał Reita po chwili ciszy.
-          Znając Egao, to wszystkiego…

1 komentarz:

  1. Komentarzyk na dobry początek. Końcówką to mnie naprawdę zabiłaś. Nie spodziewałam się AŻ takiej komedii. Ciekawi mnie co planuje Egao i co z tą dziewczyną od Aoica. Robi się coraz to ciekawiej :P

    OdpowiedzUsuń